Wziąłem głęboki oddech, by po chwili wypuszczać go dopóki nie poczułem, że moje płuca nie potrafią się bardziej skurczyć. Fakt, byłem trochę zdenerwowany, ale to nie z powodu zmiany szkoły. Nie no, z tego może też odrobinkę, ale głównym powodem byłem ja. Może i na zewnątrz wyglądałem jak chłopak, ale co jeśli ktoś się w jakiś sposób domyśli? Zauważy mój binder lub paker? Nie chcę żeby wszystko się powtórzyło. Nie zamierzam po raz kolejny zmieniać tej pierdolonej szkoły!
Na ułamek sekundy wszystkie wspomnienia wróciły, na ułamek sekundy wyobraziłem sobie, że to wszystko może mnie spotkać po raz kolejny. Tyle wystarczyło żeby ogarnęło mnie to dobrze znane uczucie dysforii, które (jak z resztą z każdym poprzednim razem) zmieniło się w niepohamowaną złość, która rozpierała mnie od środka. Niefortunną ofiarą mojej wściekłości została pusta puszka leżąca na środku chodnika, która chwilę po spotkaniu z moim czarnym adidasem wzniosła się jakieś półtora metra nad ziemię, by po chwili wylądować na trawniku z kilkanaście metrów dalej. Gdy tak szybowała w powietrzu, przeleciała niedaleko dwóch lasek siedzących na ławce, które kiedy tylko ją zobaczyły, skuliły się, gdy ona przeleciała z dobre dwa metry dalej. Dziewczyny spojrzały na mnie z oburzeniem, rzucając jakimś ‘Ogarnij się!', 'Co ty robisz?!’.
Z każdym kolejnym krokiem złość ze mnie wyparowywała, za to jej miejsce zaczęła wypełniać kolejna dawka stresu, nad którą zupełnie nie panowałem. W końcu stanąłem przed drzwiami. Spojrzałem na swoje odbicie w szybie.
Ponownie nabrałem w płuca możliwie najwięcej powietrza, po czym popchnąłem drzwi. Wszedłem na korytarz pewnym krokiem. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Wszyscy byli zajęci rozmowami z przyjaciółmi, szukaniem sal czy po prostu gapieniem się w telefon. Czyli jak w każdym zwykłym liceum. Uśmiechnąłem się lekko do siebie. To chyba w końcu ta chwila. Chwila abym w końcu rozpoczął tyle wyczekiwane przeze mnie normalne życie. Uśmiechnąłem się do siebie i wyprostowałem jak dotąd pochyloną sylwetkę.
Zaśmiałem się cicho na te słowa. Zabrzmiały jakbym był bohaterem jakiejś powieści czy filmu, a ja byłem tylko ‘zwykłym’, nieciekawym chłopakiem. Właśnie, chłopakiem. Lubię to sobie powtarzać. Zawsze dodaje mi to pewności siebie i chęci do działania.
Na ułamek sekundy wszystkie wspomnienia wróciły, na ułamek sekundy wyobraziłem sobie, że to wszystko może mnie spotkać po raz kolejny. Tyle wystarczyło żeby ogarnęło mnie to dobrze znane uczucie dysforii, które (jak z resztą z każdym poprzednim razem) zmieniło się w niepohamowaną złość, która rozpierała mnie od środka. Niefortunną ofiarą mojej wściekłości została pusta puszka leżąca na środku chodnika, która chwilę po spotkaniu z moim czarnym adidasem wzniosła się jakieś półtora metra nad ziemię, by po chwili wylądować na trawniku z kilkanaście metrów dalej. Gdy tak szybowała w powietrzu, przeleciała niedaleko dwóch lasek siedzących na ławce, które kiedy tylko ją zobaczyły, skuliły się, gdy ona przeleciała z dobre dwa metry dalej. Dziewczyny spojrzały na mnie z oburzeniem, rzucając jakimś ‘Ogarnij się!', 'Co ty robisz?!’.
- Leszcze - mruknąłem pod nosem ruszając w stronę wielkich, szklanych drzwi.
Z każdym kolejnym krokiem złość ze mnie wyparowywała, za to jej miejsce zaczęła wypełniać kolejna dawka stresu, nad którą zupełnie nie panowałem. W końcu stanąłem przed drzwiami. Spojrzałem na swoje odbicie w szybie.
- Wyglądasz dziś wyjątkowo męsko, Louis. - powiedziałem do siebie z zawadiackim uśmieszkiem, by dodać sobie otuchy. Nawet pomogło. Choć... nie do końca.
Ponownie nabrałem w płuca możliwie najwięcej powietrza, po czym popchnąłem drzwi. Wszedłem na korytarz pewnym krokiem. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Wszyscy byli zajęci rozmowami z przyjaciółmi, szukaniem sal czy po prostu gapieniem się w telefon. Czyli jak w każdym zwykłym liceum. Uśmiechnąłem się lekko do siebie. To chyba w końcu ta chwila. Chwila abym w końcu rozpoczął tyle wyczekiwane przeze mnie normalne życie. Uśmiechnąłem się do siebie i wyprostowałem jak dotąd pochyloną sylwetkę.
- Sala 203. - powtórzyłem pod nosem. Miejsce, w którym okaże się jak dalej potoczy się moja historia.
Zaśmiałem się cicho na te słowa. Zabrzmiały jakbym był bohaterem jakiejś powieści czy filmu, a ja byłem tylko ‘zwykłym’, nieciekawym chłopakiem. Właśnie, chłopakiem. Lubię to sobie powtarzać. Zawsze dodaje mi to pewności siebie i chęci do działania.
Nadal lekko się uśmiechając dotarłem pod salę. Drzwi były lekko uchylone, więc zajrzałem do środka. Mimo, że do dzwonka zostało ponad 5 minut, prawie wszystkie miejsca były już zajęte.
- Wydaje się, że to całkiem punktualna klasa. - stwierdziłem w myślach. - Czyli moje zupełne przeciwieństwo. - dodałem ponownie się uśmiechając.
Nie chcąc stać tu zbyt długo i zawadzać wyjścia, powolnym krokiem wszedłem do sali. Wzrok pojedynczych osób przeniósł się na mnie. Starałem się unikać z nimi kontaktu wzrokowego, więc po prostu wszedłem w głąb sali w poszukiwaniu wolnego miejsca. Miałem do wyboru jedno obok białowłosej dziewczyny siedzącej z nosem w komórce, albo koło jakiegoś chłopaka z czerwonymi włosami, który wyglądał jakby w każdej chwili były gotowy wydrapać mi oczy. Mój wybór był oczywisty.
- Wolne? - spytałem łapiąc dłonią za oparcie krzesła. O dziewczyna podniosła na mnie swoje bursztynowe oczy, a na jej twarzy od razu zagościł szczery uśmiech.
- Oczywiście, siadaj. - wygasiła i odłożyła telefon na ławkę. - Jestem Rozalia. - wyciągnęła do mnie dłoń.
~~~
Hejoł, hejoł,
winc czeba coś tu na rozpoczęcie przemówić, soo
dla tych co się jeszcze nie domyślili... Tak, nasz bohater jest trans. Reszty nie będę wam tłumaczyć, bo to się w dalszej części wyjaśni. Nie widziałem jeszcze takiego pomysłu na bloga o sf (nwm nawet czy mi go na katalogu zatwierdzą xD), więc na spontanie se postanowiłem napisać. I tak oto naskrobałem za jednym zamachem 3 rozdziały podobnej długości. Odcinek 2 pojawi się kiedy pod tym pojawią się jakiekolwiek oznaki życia (czyt. komentarze). Więc jak na razie się kończę.
Do następnego ^^
Oooo, zapowiada się fajnie! Oznaka życia nr1 jest :3 Czekaaam na więcej, ha. ;) Generalnie to zaprosiłabym do siebie ale chyba nie wypada hahah
OdpowiedzUsuńPozdrawiaam!!
Cieszę się, że ci się podoba :>
UsuńKhehe w związku z tym już biorę się za wstawianie następnej. I już mi podawaj linkacza, obowiązkowo xDD Dawno nie czytałem żadnych blogów z syfem, a akurat mam ochotę ^^
Muszę tylko ogarnąć listę czytanych blogów, i już wiesz gdzie wylądujesz hahah
OdpowiedzUsuńNo ja mam nadzieję, długo nie pozwolę sobie czekać (znajdę Cię XDDD)
Tylko nie wiem czy jest sens, bo jak na razie mam jeden rozdział, aczkolwiek pisanie o syfie zawsze szybko szło, więc jedna notka szybko może przerodzić się w dwie hahah <3
https://inmyheadsa.blogspot.com/ Tutaj masz ten nieszczęsny link haaa <3 >M<